Buntownik
Historia, którą chciałabym opowiedzieć, zaczyna się w dość
nietypowym miejscu - w szpitalu psychiatrycznym. Chodzę tam co tydzień na
psychoterapię, odkąd moi rodzice się rozwiedli.
Tego dnia, a był to jak zwykle poniedziałek, wysiadłam ze
zwieszoną głową z autobusu. Szybko jednak musiałam ją podnieść, by w kogoś nie
uderzyć - grupa pacjentów właśnie szła na spacer. Kilku mi pomachało.
Uśmiechnęłam się nieco sztucznie i odmachałam. I - o dziwo - wrócił mi dobry
humor.
Pchnęłam ciężkie drzwi i skrzywiłam się. W ciasnym przedsionku,
za olbrzymią szafą stał chłopak. Palił papierosa - śmierdziało niemiłosiernie.
Rzuciłam mu pogardliwe spojrzenie, ale kiedy zobaczyłam jego twarz, serce podeszło
mi do gardła. Znałam go.
***
Tydzień temu wracałam ze sklepu. Nie mieszkam w zbyt przyjemnej
dzielnicy, więc nie zdziwił mnie widok nadciągającej z przeciwka bandy
nastolatków. Uniosłam wyżej głowę i chciałam ich obojętnie wyminąć. Ale jeden z
nich pozwolił sobie na mocno wulgarną uwagę na mój temat. Wściekłam się. I zanim
zdążyłam pomyśleć, z całej siły nadepnęłam mu na stopę. Złapałam rękaw jego
skórzanej kurtki i szarpnęłam.
-
Powiedz to jeszcze raz! - wrzasnęłam. Był mojego
wzrostu, więc nie mógł spojrzeć na mnie z góry, ale uśmiechnął się drwiąco i
wyszarpnął rękaw z mojego uścisku.
-
Uważaj, laleczko… - obleśnie uśmiechnął się inny.
-
Przestańcie - przerwał spokojny głos. Należał do
wysokiego chłopaka o błękitnych oczach i jasnych włosach.
-
Oo, Buntownik przemówił… - z odrobiną szacunku w głosie
skomentował jeden z brzydali. Buntownik nie zaszczycił go spojrzeniem. Odwrócił
głowę i spojrzał na tego, który mnie zaczepił. Gdybym nie drżała ze strachu,
pewnie bym syknęła; jego łagodny, wręcz dziewczęcy wygląd psuła paskudna
szrama, biegnąca przez prawy policzek do samego oka.
-
Przeproś - rozkazał cicho.
-
Pogięło cię?! - wulgarny osobnik, pozbawiony skrupułów,
ryczał na pół ulicy.
-
Przeproś, stary - nieco ostrzej odparł Buntownik.
-
Przepraszam… - niechętnie i wyraźnie nieszczerze
wysyczał wyrostek, odwracając wzrok. Szef bandy skinął głową. Zdążyłam złapać
jego przelotne spojrzenie. Beznamiętnie lodowate. Odeszli.
Odetchnęłam z ulgą, czując, jak drżą mi kolana.
A teraz, z papierosem w dłoni, Buntownik jak gdyby nigdy nic
stał w wejściu do szpitala psychiatrycznego.
-
No cześć… - powiedziałam nieśmiało. Skinął mi głową.
Jego oczy były zimne.
Ale wszystko zmieniło się po kilku tygodniach, kiedy
zrozumiałam, że Buntownik spędzi tu trochę czasu. Postanowiłam traktować go jak
resztę znajomych - z sympatią.
Nie wiem, kiedy nasza znajomość przerodziła się w przyjaźń. Ale
czułam, jak z każdą kolejną wizytą w szpitalu i z niego, i ze mnie spadają
kolejne maski.
To było niesamowite uczucie. Zupełnie nowe. Darzyliśmy się
zaufaniem i samo to sprawiało, że coraz częściej się uśmiechałam i coraz
rzadziej myślałam o własnych problemach.
Bo te jego wciąż spędzały mi sen z powiek. Opowiedział mi,
dlaczego tu jest i ską ma tę straszną bliznę. Mówił, że…
… “Uznali mój bunt za chorobę. Mówili, że jestem chory, że
zdrowi ludzie nie próbują odebrać sobie życia”.
Nasza relacja była dziwna, przyznaję. Budziła we mnie
niezrozumiałe uczucia - czy naprawdę można komuś ufać na tyle, by opowiedzieć o
swojej chorobie i jednocześnie nie zdradzić prawdziwego imienia?
Buntownik…
Ostatniego dnia, kiedy ze sobą rozmawialiśmy, był dla mnie
wyjątkowo miły. Ciepły. Naprawdę żywy - jakby nareszcie wyrwał się z tego
paskudnego stanu półżycia, z rozmyślań o śmierci. Kiedy powiedziałam, że muszę
wracać do domu, przytulił mnie mocno i powiedział:
-
Cieszę się, że jesteś tak wyjątkowa.
Potem okazało się, że nie był szczęśliwy. Był wesoły, bo udało
mu się opracować ostatni, prawie idealny plan. Kiedy po tygodniu wróciłam, już
nie żył.
Na szczęście, nie był martwy.
Siedziałam przy nim i ze zgrozą myślałam o tym, co powiedział o
umieraniu: “Kiedy choroba sprawia, że śmierć staje się celem, umieranie jest po
prostu niezbyt przyjemnym, ale koniecznym etapem w dążeniu do tego celu”.
Lekarze mówili, że jego stan się poprawia. Że na pewno się
obudzi.
Ale on był Buntownikiem. Nie zamierzał się budzić.
Świetne! Proszę o więcej!
OdpowiedzUsuńDziękuję :) Staram się codziennie wstawiać coś nowego :)
OdpowiedzUsuń