środa, 26 listopada 2014

Króciutka historyjka na poranny śnieg :)



Opowiadanko może jest nieco dziecinne, ale chyba każdy kiedyś wyobrażał sobie pory roku jako żywe istoty majstrujące przy pogodzie? :P 
Historia dla tych, którzy umieją patrzeć głębiej...

Kiedy Jesień na dobre zasnęła, Zima cichutko wymknęła się na dwór. Powinniście wiedzieć, że Zima była znacznie młodsza od Jesieni i miała zupełnie inne usposobienie. Jesień uwielbiała mgłę i deszcz, a za ozdobnik swojej pory roku uznawała tylko spadające liście. Zima była artystką: uwielbiała pokrywać okna i rośliny misternymi wzorami ze szronu, a każdą śnieżynkę tworzyła osobno, żeby nie było dwóch takich samych. Uwielbiała miękkie płatki śniegu spadające z nieba w nocy i lepione przez dzieci bałwany, z którymi mogła tańczyć, kiedy nikt nie patrzył. Teraz Zima nie mogła się doczekać, kiedy  siostra nareszcie pozwoli jej się pobawić Ziemią. Łysawymi drzewami, brzydkim, zachmurzonym niebem, zamglonymi drogami...
Otuliła się ciaśniej płaszczem ze śnieżnego puchu i z niesmakiem wciągnęła nosem wilgotne powietrze. Wyciągnęła rękę poza krawędź dachu, pod którym stała i z obrzydzeniem strząsnęła z niej kroplę deszczu.
"Szkoda, że jeszcze przez miesiąc muszę bezczynnie patrzeć, co wyrabia moja siostra" - pomyślała i wtedy do głowy przyszedł jej genialny pomysł. 
Wybiegła spod dachu, stanęła w wielkiej kałuży i mocno się skupiła. Powietrze ochłodziło się gwałtownie. Zima podskoczyła wysoko i zamiast z powrotem chlupnąć w brudną wodę, pewnie wylądowała na twardym lodzie. Wyciągnęła ręce nad głowę, uniosła twarz i zaczęła łapać na język pierwsze płatki śniegu. Szła przed siebie, malując ździebełka trawy i ostatnie listki srebrzystym szronem. Rysowała zabawne wzory na samochodowych szybach, zaganiała do bud śpiące w ogrodach psy. Biegła przez uśpione miasta, raz po raz wybuchając śmiechem i tańcząc z ulicznymi latarniami. 
Wreszcie zatrzymała się. Na horyzoncie, daleko przed nią, wschodziło czerwone słońce. Niebo poszarzało.
"Czas wracać" - pomyślała i najszybciej jak umiała wróciła do domu. Ledwie zdążyła wskoczyć pod kołdrę i zamknąć oczy, usłyszała, jak Jesień wstaje. Siostra okryła się szczelnie deszczowym szlafrokiem i odsunęła zasłony, żeby sprawdzić, czy udało jej się wyśnić gęstą mgłę. Jaką śmieszną zrobiła minę, kiedy zobaczyła trawnik przykryty puchem! 
Zaraz jednak poczerwieniała na twarzy i niebo zakryły paskudne, ciemne, skłębione chmury.
- Coś ty zrobiła? - wrzasnęła w kierunku siostry, nie odwracając się od okna.
Zima nie odpowiedziała, udawała, że śpi. Wściekła Jesień podeszła do niej i zapytała:
- Ty to zrobiłaś, prawda? - po czym sama sobie odpowiedziała - oczywiście, że tak, kto inny.
Młodsza siostra otworzyła oczy i spojrzałam na nią błagalnie.
- Proszę cię, nie niszcz tego...
- Nie niszcz? - zachłysnęła się Jesień - Ja mam nie niszczyć? To ty wszystko zniszczyłaś! Mój deszcz, moją mgłę! - wyglądała, jakby zaraz miała się rozpłakać. Szybko jednak opanowała się i wyszła z pokoju. Zanim Zima zdążyła wstać z łóżka, usłyszała szczęk przekręcanego w zamku klucza. Podbiegła do okna i wyjrzała przez na zewnątrz. Jesień stała na środku ulicy, z rękami wyciągniętymi w stronę nieba.
- Nie, proszę! - zawołała błagalnie Zima, ale nie mogła nic zrobić. 
A Jesień bezwzględnie dokonała dzieła zniszczenia, czy też raczej przywróciła swoją porę roku. Zesłała na ziemię ulewny deszcz, który błyskawicznie spłukał śnieg, rozpuściła zamarznięte kałuże i własnoręcznie zdrapała szron ze wszystkich szyb. Uporała się z tym tak szybko, że tylko bardzo wcześnie wychodzące do szkoły dzieci zauważyły pierwszy śnieg.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz