sobota, 28 lutego 2015

Macie w domu strych? :)

ZOZOL
„ Tajemniczy strych”
W ostatnie wakacje Adrian , Julka , Maciek i ich rodzice pojechali nad jezioro. Podróż była długa , ale przyjemna. Gdy dojechali, zobaczyli pięknie położony domek na wzgórzu.
Weszli do środka. Było tam ładnie i czysto.
- Ale tu pięknie! -  krzyknęła Julka.
- I jest telewizor – ucieszył się Adrian.
- Dzieci, idźcie się rozpakować - poprosiła mama.
- Chcecie iść na ryby?  - zapytał tata.
-Na razie kazałam im się rozpakować.
- Dobrze zrobiłaś - zaśmiał się tata
Rodzeństwo poszło rozpakować bagaże. W ich pokoju było czysto i przyjemnie.  Na środku stały trzy łóżka, a w oknach były białe firanki. Potem wszyscy poszli na ryby i poznali swoich sąsiadów. Następnego dnia rodzice powiedzieli dzieciom , że jadą do sklepu.
- Jedziecie z nami? - zapytała mama.
- Nie …- odpowiedziały dzieci chórem.
- Ok,  zostańcie w domu. Tylko bądźcie grzeczni- powiedział tata.
Gdy rodzice pojechali, dzieci postanowiły zwiedzić dom. Obejrzały wszystkie piętra, a na ostatnim coś ich zaciekawiło. Był to strych.
- Idziemy zobaczyć co tam jest? – zapytał Adrian. Dzieci zawahały się, ale Maciek, który był najstarszy, zarządził, że wejdą. Rodzeństwo ostrożnie weszło na drabinę prowadzącą na strych. W środku był ogromny bałagan. Ubrania walały się po podłodze, a puszki po farbie porozrzucane były na wszystkie strony
- Wszędzie jest tak czysto, a tu proszę!- zdziwiła się Julka.
- To prawda, chyba od dawna nikt tu nie wchodził – dodał Adrian telepiąc się ze strachu .
- Czego się boisz? – zapytał ze śmiechem Maciek.
- Niczego ! – odwarknął brat.
- Co tu jest? - zapytała Julka  przerywając sprzeczkę braci.
- Nie wiem, pewnie jakieś śmieci. Niepotrzebnie panikujesz - dokuczliwie powiedział Adrian do siostry.
- Nie odzywaj się! Maciek chodź!  - krzyknęła Julka.
- Co znowu?
- Co to może być? – zapytała dziewczynka.
- Jakiś tobołek. Co w nim jest? – zaciekawił się Maciek
- Sprawdźmy to! Wyjęli zawiniątko i wnieśli  na pierwsze piętro. Akurat wrócili rodzice.
- Mamo, tato! – krzyknęły dzieci.
- Co się stało? – zdenerwował się tata.
- Patrzcie co znaleźliśmy na strychu! –  krzyczała przejęta Julka.
- To tu jest strych? – zdziwili się rodzice .
- Tak, tak ….– odpowiedziało w pośpiechu rodzeństwo.
- No dobra, pokażcie co tam macie.
- To jakiś tobołek – odrzekł Maciek.
- Musimy go otworzyć – stwierdzili wszyscy razem.
Z niecierpliwościom otwierali zawiniątko. W środku było pełno złotych monet.
- Musimy koniecznie iść do właściciela tego domu. - powiedział stanowczo tata.
- Proszę pana, znaleźliśmy to na strychu – powiedziała mama .
- To monety moich przodków! Dziękuję! – zakrzyknął uradowany. - Za to , że  je znaleźliście, nie będziecie płacić za pobyt, a dzisiaj zapraszam was na grilla do mojego ogrodu.
- Dziękujemy, ale nie możemy skorzystać z tej propozycji – powiedział zmieszany tato.
- Ależ możecie!  - upierał się właściciel.
I już wieczorem siedzieli na grillu ze swoim nowym kolegą. To były najlepsze wakacje w ich życiu. Odtąd co roku wracali do uroczego domku na wzgórzu.

środa, 25 lutego 2015

Legenda o Stu Żonach Króla

Tę legendę dedykuję mojej kuzynce i przyjaciółce Kalinie, która pomagała przy jej spisaniu (w pociągu do Poznania) oraz mamie, która niczym Król z opowieści nieustannie myli imiona swoich dzieci :D.

Dawno, dawno temu żył sobie Król. Miał ogromny zamek i wielu lojalnych poddanych. A jednak w pełni uszczęśliwiło go dopiero małżeństwo. Jego żona była piękna i dobra i naprawdę go kochała.
Wkrótce na świat przyszły dwie śliczne królewny. Królowa i poddani cieszyli się, ale Król chodził zasępiony. Zależało mu na męskim potomku, któremu mógłby przekazać władzę, ale Królowa wydała na świat trzecią córkę.
Wtedy Król oświadczył, że musi pojąć za żonę inną kobietę, która da mu syna. Pozwolił królowej i córkom zostać w zamku i zapewnił im wszelkie wygody, ale królowa wolała odejść z dziećmi i wychowywać je w samotności i niewiedzy na temat tego, kto jest ich ojcem.
Król poślubił inną kobietę, która urodziła mu syna, ale nie był z nią szczęśliwy. Jej też pozwolił zostać w zamku, po czym sprowadził doń nową żonę. Nie był jednak szczęśliwy z żadną z kobiet, które kolejno przybywały do jego domu, o których wkrótce zaczęto mówić jako o stu żonach Króla.

W tym samym królestwie mieszkał młodzieniec, którego największym marzeniem było objęcie tronu. Nie miał ojca, ale po matce odziedziczył inteligencję i spryt. Kiedy więc osiągnął odpowiedni wiek, udał się do Króla i powitał go słowami:
- Witaj, ojcze!
- Witaj, synu! - niepewnie odpowiedział Król - ale czy na pewno jesteś moim synem?
- Masz wszakże sto żon i stu synów, ojcze - odparł chłopiec, a Król nakazał zwołać swoje dzieci, by je policzyć. Rzeczywiście, razem z przybyszem było ich sto.
- Zgadza się, synu - radośnie potwierdził władca, który kochał wszystkich swoich potomków.
W ten sposób przybysz zamieszkał w zamku i z każdym dniem starał się zbliżyć do Króla. Chociaż wciąż musiał mu przypominać swoje imię ("Kryspin, ojcze"), to zdawało się, że władca poświęca mu więcej swojego cennego czasu niż reszcie dzieci.
Pewnego dnia Kryspin ośmielił się zapytać:
- Ojcze? Czy zdecydowałeś już, który z twoich synów otrzyma koronę?
Na odpowiedź władcy z zapartym tchem czekało stu pretendentów do tronu.
- Koronę otrzyma ten - powoli i z namysłem odparł Król - którego matkę naprawdę kocham.
Uśmiechnął się zadowolony. Jak mogliby udowodnić mu miłość?
Synowie w mig zaczęli się przekrzykiwać:
- Jestem najstarszy, moją matkę pierwszą pokochałeś!
- Jestem najmłodszy, moją matkę wciąż kochasz!
Kryspin tymczasem ukradkiem wymknął się z zamku. Powłócząc nogami skierował się w stronę domu, w stronę swojej matki. Jej Król nie mógł kochać, gdyż najzwyczajniej w świecie nie wiedział o jej istnieniu. Jego misterny plan, układany od tak dawna, legł w gruzach.
Idąc, niechcący potrącił kobietę, niosącą dzban wody. Woda wylała się, a niewiasta omal się nie przewróciła. Podtrzymała ją jedna z trzech idących za nią młodych dziewcząt.
- Przepraszam! - zawołał Kryspin. Schylił się szybko i podniósł naczynie.
- Nic nie szkodzi - uśmiechnęła się ciepło - ale muszę wrócić po wodę.
- Ja pójdę, matko - oznajmiła dziewczyna, która wcześniej uchroniła matkę przed upadkiem. Wręczyła jej swój pełen dzban i wyciągnęła ręce w kierunku Kryspina.
- Pójdę z tobą... - zaoferował ze wstydem i mocniej chwycił naczynie.
Skinęła głową i uśmiechnęła się.
Kryspin poczuł, jak powoli wypełnia go nowe, nieznane dotąd uczucie.
"To chyba miłość" - pomyślał.
Jeszcze tego samego dnia poprosił pannę o rękę. A kiedy się zgodziła, postanowił zabrać ją do zamku i wyznać Królowi prawdę. Tak się bowiem złożyło, że władza całkowicie przestała go pociągać.
- Ojcze - zaczął z przyzwyczajenia, stając przed obliczem Króla - chciałbym przedstawić ci moją narzeczoną.
Król spojrzał na wybrankę syna i rozpoznał w niej swoją córkę.
- Synu... - zaczął, czując, że natychmiast musi wymyślić usprawiedliwienie dla swojego koniecznego sprzeciwu, ale Kryspin, który spodziewał się błogosławieństwa, przerwał mu:
- Wybacz, panie, ale nie jestem synem żadnej z twoich żon. A jednak uważam cię za ojca i pokornie przepraszając za kłamstwo, pragnę prosić o twoje błogosławieństwo.
Król nie mógł zebrać myśli, a wiedząc, że wkrótce i on będzie musiał wyznać prawdę o swojej pierwszej żonie, odparł tylko:
- Sprowadź na zamek matkę swojej narzeczonej, synu.
Jemu też ciężko było pogodzić się z myślą, że powinien przestać uważać się za ojca tego młodzieńca.
Kryspin przyprowadził do Króla swoją matkę, matkę ukochanej i jej pozostałe dwie córki.
Przed władcą ponownie zebrały się wszystkie dzieci, sądząc, że chce ogłosić swojego następcę.
Kiedy Król ujrzał swoją pierwszą żonę wkraczającą do jego zamku w prostej, wieśniaczej sukni, wezbrało w nim ogromne wzruszenie i pożałował tego, co zrobił przed wieloma laty.
- Córko - powiedział, patrząc na najstarszą królewnę - zgodnie z obietnicą tobie oddaję tron, gdyż to twoją matkę naprawdę kocham.
Jego słowa wywołały ogromny zamęt, ale on ignorując wszystko padł na kolana przed swoją pierwszą żoną i błagał ją, by mu wybaczyła i wróciła do niego.
I tak oto Kryspin poślubił ukochaną królewnę i razem z nią rządził królestwem, a Król opuścił zamek ze swoją żoną, którą naprawdę kochał.

poniedziałek, 23 lutego 2015

Magia w dzisiejszych czasach?

Dzisiaj poględzę trochę o magii, jednocześnie zawierając w swoim gadaniu opinie na temat dwóch książek: "Baśnioboru" i "Artemisa Fowla". Uważam je za bardzo ciekawe pozycje z powodu... tematyki właśnie.

Obydwie opowiadają o magii - choć nie tak spektakularnie jak Tolkien czy J.K. Rowling, dlatego pewnie nie wszyscy je znają. A jednak obydwie poruszają najczęściej unikany temat: co dzieje się z magią we współczesnych czasach?
U Tolkiena "nadchodzi era ludzi". U Rowling czarodzieje ukrywają się, ale też mieszają z mugolami, a magiczne istoty często są na wyginięciu (olbrzymy).
Warto jednak zauważyć, jak różne jest postrzeganie magicznych istot. Eoin Colfer, podobnie jak Tolkien, głosi, że są one obdarzone ludzką - czy nawet przewyższającą ludzką - inteligencją. Brandon Mull i Rowling traktują magiczne istoty (te, które nie są częściowo ludźmi) podobnie jak zwierzęta. I o ile w świecie Harry'ego Potter'a olbrzymów pozostała zaledwie garstka i nic nie da się z tym zrobić, o tyle "Baśniobór" w pewien sposób na tę sytuację odpowiada. Pomyślmy logicznie; co ludzie robią ze zwierzętami, którym grozi wyginięcie?
Umieszczają je w rezerwatach.
To już duża podpowiedź na temat tego, co można w "Baśnioborze" znaleźć - co jednak ma do tego Artemis Fowl?
W jego świecie (naszym świecie) magia również pozostaje ukryta. Ponieważ jednak wróżki zdają się być wręcz mądrzejsze od ludzi, to nie ludzie to ukrycie nadzorują, chociaż to oni je spowodowali. Wróżki kryją się pod ziemią i tworzą niesamowitą technologię. Dość niestandardowe połączenie magii i nauki - w "Harrym Potterze" mamy zupełnie inny obraz: czarodzieje muszą zadowolić się magią i skrobać dostarczane przez sowy listy ptasimi piórami na pergaminie, podczas gdy mugole wysyłają sobie maile. Co więc dzieje się, kiedy technika i magia nie są równo podzielone, co jeżeli jedno społeczeństwo ma je obie?
O tym w "Artemisie Fowlu".
No i wreszcie; obie książki są raczej... dla dzieci. Czy to źle?
No właśnie nie.
To, co uwielbiam w książkach dla dzieci to szybka akcja. Zadziwiające, ale młodszych jakoś nikt nie próbuje zanudzić opisami przyrody zajmującymi pół książki... Dlatego tym bardziej polecam zarówno "Baśniobór" jak i "Artemisa Fowla".
Podsumowując, chociaż w książkach wiele rzeczy mi się nie podobało (jak choćby "zdziecinnienie" wróżek ("Baśniobór"), czy dziwna niekonsekwencja w stosunku do Ogierka ("Artemis"), który tylko na początku zdaje się cierpieć na manie prześladowczą), obie książki są naprawdę godne przeczytania.
Mówią dużo o magii w dzisiejszych czasach, o tym jak radzi sobie z nauką i techniką oraz o tym, czy zawsze człowiek jest w stanie nad nią zapanować.

piątek, 20 lutego 2015

Pasta z makreli, czyli z serii niewegetariańskiej :)

Dzisiaj i (o zgrozo, wczoraj lub przedwczoraj) miałam ochotę na pastę z makreli. Jak łatwo się domyślić (w końcu po coś jest ten post) na chęci się nie skończyło. Zrodziły się z niej dwie smaczne i proste pasty, które można sobie modyfikować wedle uznania.

Przepisy na pasty z makreli
Przepis numer 1
Składniki
  • makrela wędzona
  • cebula
  • 2 jajka 
  • 2 ogórki kiszone
  • majonez
Sposób przygotowania
Jajka ugotować (polecam wstawić i w międzyczasie zająć się patroszeniem ryby). Wszystkie składniki (poza makrelą i majonezem) drobno pokroić. Rybę wyościć i wymieszać z resztą składników.
 
Proponowane modyfikacje: szczypiorek (częściowo lub całkowicie) zamiast cebuli, ogórki konserwowe zamiast kiszonych, drobno pokrojony ser żółty.
 
Przepis numer 2
Składniki
  • makrela z puszki (u mnie w oleju)
  • cebula
  • 2 jajka
  • 3 małe plasterki sera (lub podobna ilość w kostce do starcia)
  • majonez lub olej z puszki (albo trochę tego, trochę tego)
Sposób przygotowania
Jajka ugotować (tym razem można wcześniej, ryby z puszki nie trzeba patroszyć :D). Wszystkie składniki poza rybą i majonezem drobno pokroić (ser ewentualnie zetrzeć). Wszystko wymieszać.
 
Proponowane modyfikacje: szczypiorek zamiast cebuli, ogórki kiszone lub konserwowe zamiast/oprócz sera.
Smacznego! :)

wtorek, 17 lutego 2015

Ciasto tak słodkie, że aż boli :)

Powiem szczerze: nie jest to ciasto dla ludzi na diecie. A jednak niech żałują Ci, którzy go nie próbowali. Przypomina dobrze znanego batona Twix, ale jest lepsze: dzięki zawartości orzechów i możliwości indywidualnego dopasowania gorzkości (a może słodkości) czekolady. Przepis pochodzi stąd

Przepis na ciasto Twix
Składniki
  • szklanka mąki
  • 120g masła
  • 4 łyżki cukru brązowego
  • puszka kajmaku
  • orzechy (u mnie nerkowiec - z braku laskowych)
  • 2 czekolady (u mnie jedna gorzka i jedna mleczna)
Sposób przygotowania
Z mąki, cukru i masła zagnieść ciasto, które rozłożyć cieniutko na niewielkiej blaszce. Ponakłuwać widelcem i upiec na złoto (u mnie 180°C). Ostudzić i posmarować kajmakiem. Następnie wyłożyć orzechy (więcej lub mniej - w zależności od indywidualnych preferencji, bez orzechów również jest smaczne) i polać rozpuszczoną czekoladą. 
Po zastygnięciu czekolady pokroić i zjeść :)
Smacznego!

sobota, 14 lutego 2015

Najpyszniejszy deser jaki kiedykolwiek jadłam...

... a jadłam ich wiele.
Tym zostałam poczęstowana u mojej ukochanej cioci stryjenki Gosi :) i za jej zgodą postanowiłam zamieścić tu przepis.
Powiew lata w zimie, lub zimy w lecie...
Z całą pewnością stwierdzam, że w życiu nie jadłam nic PYSZNIEJSZEGO i uwierzcie mi, to powinno wystarczyć za wszelką reklamę, gdyż składnikiem deseru są m.in. bezy, których nie znoszę...
Ślinka pociekła? ;)
To dopiero początek...
Przepis na bezowo - mrożono owocowy deser

Składniki
  • bezy - małe lub duże pokruszone - średnio z jednej blachy wychodzi 5 - 6 duuużych porcji
  • bita śmietana 
  • mrożone truskawki
  • granat
Przygotowanie
Truskawki (zmrożone lub przynajmniej zimne) rozdrobnić - to znaczy na małe kawałki, a nie na mus... Śmietanę ubić, bezy ewentualnie pokruszyć (no chyba, że ktoś najpierw musi je upiec :D), granat podziubać, znaczy się podzielić na te małe kuleczki. 
W szklankach utworzyć malownicze kompozycje w dowolnej kolejności.
Ja ułożyłam jakoś tak: truskawki, bezy, śmietana, granat, truskawki, bezy, śmietana, truskawki, granat...