O Autorkach

ZOZOL
Cześć, jestem ZOZOL.
W wolnych chwilach śpiewam, piszę piosenki i gram na pianinie. To mój pierwszy post.
Miłego czytania :)


Izytka
No już dobra, dobra. Tosia.
No więc postanowiłam dodać taką skromną rubryczkę :) I jak się za chwilę okaże, wręcz uwielbiam pisać o sobie. Ale jeszcze bardziej lubię pisać o moich opowiadaniach. No i lubię  je pisać. Czyli ogólnie rzecz biorąc, lubię pisać.
Gotowanie to zupełnie inna sprawa, o tym później.
Moje opowiadania są w zasadzie bardzo podobne.
Mam bohaterów, którzy albo są idealni (elfy), albo wcale nie są i to jest ich atut. Są postaci, które bezceremonialnie obsmarowuję dla czystej przyjemności. Są też takie, zaczerpnięte z prawdziwego życia, które są mieszanką mnie i ludzi, którzy mnie otaczają, z różnych okresów.
Część mojej twórczości jest niemalże nienaturalnie smutna. Ktoś mógłby pomyśleć, że zsyłanie nieszczęść na moich bohaterów sprawia mi przyjemność... Ale ja po prostu staram się unikać schematu, który okrutnie mnie wnerwia: jest ktoś bogaty, sławny i zabójczo przystojny. Ten ktoś poznaje jakąś zabójczo ładną, bogatą i sławną ktosię i żyją w dostatku, sławie i piękności do końca swych dni.
Brrr... Tego nie lubię.
I chociaż moje historie też są schematyczne, to mam nadzieję, że czyta się je tak samo przyjemnie, jak się pisze.
Nie mam serca zabijać bohaterów.
Myślę, że to dlatego tak często wariują.
No, ale wystarczy, bo jeżeli tego, co piszę, wcale nie czyta się aż tak przyjemnie, to czytanie tego będzie po prostu męką!

Teraz jeszcze o gotowaniu...
Wszystko zaczęło się od pewnych cudownych ciasteczek.
Powinnam wrzucić przepis.
No nic, wkrótce to zrobię.
Do niedawna robiłam tylko słodkie rzeczy, ale od września (dzięki ci, nauczanie indywidualne!) zaczęłam gotować obiady...
... i tak się zaczęło.
Wiem, że w moich przepisach jest za mało soli i za dużo sera. Wiem, że wszędzie dodaję pieprz ziołowy. I wiem, że moje zdjęcia bynajmniej nie zachęcają do jedzenia.
Ale, jeżeli Was to pocieszy, to tego bloga w zasadzie piszę dla siebie.
No dobra, każde kolejne wejście, które nie jest moje, cieszy mnie jak... nie wiem co.
Na koniec (uff... to już koniec) chciałabym Wam życzyć miłego czytania i gotowania.
Jeżeli przez to przebrnęliście, to śmiało możecie przeczytać pozostałe 63 posty.
I uważać, bo będzie ich więcej!!
I komentować.
I rozgłaszać, kto pisze w Sztambuchu Kulinarnym!
:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz