środa, 10 grudnia 2014

Jeszcze trochę o Księżycu :)

Tę część wiersza chciałabym dedykować mojej Babci Basi i wszystkim, którzy dbają o ptaki lub koty :)



 Księżyc (część druga)

Człowiekowi z Księżyca kilka piesków powiedziało,
Że na Ziemię choć na chwilę bardzo by wrócić chciało
Człowiek pogłaskał czule po głowach swoje duszki,
Mówiąc: “Wrócicie we Wszystkich Świętych albo i w Zaduszki.

A gdyby to dobrze zorganizować,
Poleciałybyście z ludźmi; nie musiałbym was pilnować.”
Smutne odeszły zwierzaki, chociaż pełne nadziei,
Licząc, że wkrótce zobaczą znów swoich właścicieli.

Bo tak jak zarządzono jeszcze przed wiekami,
Miał Człowiek się zajmować na Księżycu zwierzętami,
A kiedy ich właściciele w pośmiertne życie wkroczą,
Wierne do końca zwierzęta za nimi w piekło wskoczą,

Lub z nimi się będą zabawiać w niebie,
(Mogąc się do Człowieka zgłosić w potrzebie).
Zaś zwierzęta dzikie i nieoswojone
Miały na Księżycu na zawsze ziemie przydzielone.

Wracam do historii; kociaków kilka
Poszło się zapytać uczonego wilka,
Czemu Człowiek z nimi polecieć nie może,
Teraz, gdy na Ziemi jest jeszcze ciepło na dworze?

“Koteczki najsłodsze” - rzekł wilk do kociaków -
- “Nasz Człowiek pilnuje przelotów ptaków”
Mądre minki robiąc, koty dziękowały,
I głowiąc się, co to znaczy, czym prędzej odleciały.

Jako że był ptakiem, do wróbla pognały
I o ptasie przeloty szybko wypytały.
Lecz wróbel oznajmił: “Nie odlatywałem,
Bo zimą w karmniku ziarno dostawałem.

Spytajcie jaskółki, lecz ciężka to robota,
Bo wysoko latają! Zapytajcie kota…”
I poszły dzieciaczki do kocicy starej,
Co na ptaki polowała na Ziemi szarej.

“Jaskółek szukacie?” - ona zapytała,
A że za życia często polowała,
Miałknęła cicho, pewnie na wspomnienie
Jaskółek ziemskich, apetycznych szalenie.

“Ciebie szukamy - cóż to za mlaskanie,
Mamy do ciebie poważne pytanie”.
“Pytajcie, maluchy, choć nie lubię gwarzyć,
O żywych jaskółkach wolę w ciszy marzyć…”

Kociaczki natychmiast przeszły do sedna:
“Martwi nas okropnie rzecz straszliwa jedna.
Jakich nasz Człowiek przelotów pilnuje,
Że się w tym czasie nami nie zajmuje?”

“O ptasich migracjach chyba tutaj mowa…”
Kocica do opowieści była gotowa.
“Co roku przed zimą ptaszki uciekają,
Bo gdy śnieg spadnie, nic do jedzenia nie mają”

“Droga to dla nich trudna i daleka:
Daleka przez morze, trudna przez człowieka…”
Kocięta pisnęły i zadrżały nieznacznie,
Kocica na ziemi ułożyła się smacznie

I dalej mruczała, ogonem machając:
“Nie Człowiek, lecz ludzie (za nic ptaki mając)
Polują na zwierzaki, na śmierć zabijają,
Nawet te, których potem wcale nie zjadają…”

Słysząc ten horror, kotki uciekły,
Do Człowieka wróciły, łzy tak im ciekły
Z ich oczek ślepawych, że się potykały,
Wtem ich Człowieka ręce w powietrze porwały.

Tulił je długo, nim poleciał pilnować
Ptaszków prawdziwych, ich loty nadzorować.
Wskazywać drogę przez ludzi zestrzelonym,
By żyć wiecznie mogły na Księżycu zamglonym.

Podchodził do matki, która lecąc z krzykiem
Płakała po stracie. “Zajmę się twym smykiem” -
- Cicho szeptał, a gdy mógł uznać przelot za skończony,
Wracał na Księżyc Człowieczek zmęczony

I do miejsc bezpiecznych prowadził ptaki
I znów przytulał płaczące kociaki
I choć wpływu na to nie miał, obiecywał, że w zimie
Za rok tyle ptaków bezbronnych nie zginie...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz