Pewnie zaczynacie świąteczne porządki... Prędzej czy później, wszystkich nas to czeka. Na ten czas, w którym brakuje wolnych chwil proponuję spokojne opowiadanie. Wbrew pozorom wcale nie jest o śmierci (a w każdym razie nie tylko) i nie musi być smutne. No i pytanie za sto punktów (rodzinka już to wie, bo dawno czytała) o kim mowa w opowiadaniu...?
Miłego czytania :)
Pragnienie
Otworzył oczy. Oślepiło go słońce, poczuł żar palący go w plecy
i stopy, w twarz… jakby zanurzył się we wrzątku. Ale to było słońce, po prostu
słońce. I piasek. Otworzył oczy, ale nie miał siły zrobić nic więcej. Nie czuł
ciała. Nie wiedział, kim jest i gdzie jest ani dlaczego w ogóle jest. Po prostu
się obudził. A otworzenie oczu po przebudzeniu to taki naturalny odruch.
Nie mógł dostrzec swoich nóg, rąk… nie wiedział, ile ma lat.
Był człowiekiem, to pewne, ale czym jest człowiek? Był człowiekiem i chyba nic
poza tym.
Po żarze poczuł pragnienie.
Pragnienie też musi być naturalne. Kiedy się istnieje, tylko
istnieje, na słońcu i piasku, odczuwa się pragnienie. Mając na myśli
pragnienie, a raczej już jego ugaszenie, pomyślał o wodzie. Nie wiedział, czym
jest woda, ale rozumiał, że musiałaby zgasić to słońce i ten żar, który płonie
wewnątrz jego ciała. A w takim razie musi być… mokra.
Skąd wiedział, co to znaczy? Był, sam był mokry. Mokry człowiek
palony żarem, na zewnątrz i wewnątrz, z otwartymi oczyma.
Po pragnieniu poczuł ból.
Uderzył go znienacka, nagle. Jego ciało zapłonęło jeszcze raz,
w jeszcze inny sposób. Czuł, że powinien krzyczeć, wić się, wołać o pomoc. Ale
był zbyt zmęczony. Poza tym chciał poznać to ciało, to czym, kim jest. Czekał
więc.
Czas… znał czas, pamiętał czas. Czas zabierał. Zabierał
nasycenie, dawał pragnienie. Czy wobec tego zabierał też żar? Czy dawał chłód?
Zewnętrzny, wewnętrzny? Czy dawał ulgę w bólu? Czy czas mógł dać… wolność?
Nie był wolny. Widział tylko słońce, ale gdyby chciał zobaczyć
coś innego, nie mógłby. A więc nie był wolny. Tak naprawdę nigdy nie był wolny.
Po bólu poczuł krew.
Nie wiedział o jej istnieniu, gdyby wiedział, na pewno nazwałby
ją inaczej. Ale poczuł ją. Poczuł ją pod oczami, jednocześnie na zewnątrz i
wewnątrz. Poczuł, że jest ciepła i słodka.
Ciepła. Słodka. Ciepła to znaczy chłodniejsza niż żar, ale
gorętsza niż chłód. Słodka to inna niż gorzka. Czuł gorycz. Czuł piasek w
ustach… w tym wnętrzu, w którym czuł krew. Krew była też mokra, ale nie gasiła
pragnienia.
Zakrztusił się. To taki naturalny odruch, kiedy ma się usta
pełne piasku i krwi. I wtedy znowu poczuł ból. Pragnienie czuł cały czas,
nieprzerwanie. Tak naprawdę wszyscy są zniewoleni. Przez pragnienie. Nie
wiedział, kim są wszyscy. Może słońcem, może krwią i piaskiem i wodą… A może
nie ma wszystkich, może jest sam? A może są wszyscy i może wszyscy są sami, może
wszyscy patrzą w słońce i czują krew, ból i mają usta pełne piasku i pragną?
Potem poczuł zapach.
Zapach był słony. Inny niż piasek i krew. Nie dało się go
wyczuć ustami. Nie wiedział, czym go czuje, ale czuł.
Potem czekał, znowu czekał, aż pojawi się coś nowego. Coś, co
będzie można poznać, zdefiniować, opisać… co zostanie. Jak ból, pragnienie,
krew, woda i piasek i zapach. Jak słońce. Jak żar.
Czuł tylko czas. Minęło dużo czasu, zanim pojawiło się coś
nowego.
Spodziewał się tego. Przypomniał sobie. Jedno, maleńkie
wspomnienie. Dwa kolory. Niebieski na górze, niebo. I zielony w dole, trawę.
Zatęsknił za nimi. Musiały gdzieś być, za słońcem, za piaskiem, ale musiały być
na tyle daleko, że on, człowiek, nigdy do nich nie dotrze. Dotrze…
Czyli istnieje przestrzeń. To pocieszające, że istnieje coś
poza tym, co poznał. To znaczy, że jeżeli gdzieś istnieje jakiś inny człowiek,
widzi i czuje inne rzeczy. I może leży koło niego jeszcze inny człowiek i widzi
jeszcze coś innego, może mówi mu, co widzi?
Mówi. Ale czy on potrafi mówić? Jak to sprawdzić? Trzeba
spróbować.
Zaczął myśleć o czymś, co może powiedzieć, ale wtedy zupełnie
niespodziewanie usłyszał:
- Umieram.
Czyli słyszał. I mówił. I… umierał. Co to znaczy, umierać?
Przypomniał sobie. To istnienie jest użyteczne. Można sobie
przypomianać. Gdyby tylko nie było żaru, bólu, pragnienia, krwi… ale wtedy nie
byłoby istnienia. Bo umrzeć to… przestać czuć, słyszeć, mówić, przypominać
sobie.
Umrzeć to zamknąć oczy.
Wielka jest cena istnienia.
“Chcę jeszcze tylko”- pomyślał - “coś sobie przypomnieć. Coś
małego, ostatniego. Chciałbym przypomnieć sobie innego człowieka. Nie wiem, jak
mógłby wyglądać. Wyglądać to znaczy być widzianym”.
Znowu czuł czas. Trochę mniej żaru, więcej bólu, więcej
pragnienia. Mniej krwi. Mniej piasku. Tyle samo zapachu. I słońce… cały czas.
To naturalne, to istnienie.
Przypomniał sobie.
Ostatnie, maleńkie wspomnienie.
Niebo, trawa i słońce. Tym słońcem był człowiek. Pamiętał to i
wiedział, ponieważ to słońce nie oślepiało i nie czuł od niego żaru. To słońce
było ciepłe, słodkie i chłodne.
Chciałby je zobaczyć. Nie pamiętać, ale widzieć. Chciałby
poczuć coś razem z nim, jedno maleńkie uczucie, jak żar i chłód, maleńki zapach
albo coś całkiem nowego. Ale jak to zrobić? Nie wiedział, gdzie jest drugi
człowiek, nie umiał do niego trafić.
Dlatego znów poczuł czas, bo czas mógł poczuć zawsze.
I znowu sobie przypomniał, choć to pomyślał, że tego
wspomnienia nie chciałby sobie przypominać.
Nie ma drogi do innego człowieka. Już nie istnieje. Przed nim
jest tylko jedna droga, niepewna i nieznana.
Nie bał się tej drogi. Nie przypomniał sobie strachu. Nie
przypomniał sobie też drogi i gdyby umiał, pewnie by się bał.
“Po prostu sobie jej nie przypomniałem” - pomyślał - “I
poczekałbym, aż ją sobie przypomnę, ale zbrzydł mi już czas. Pamiętam, że to on
zabrał innego człowieka. I nie dał żadnego w zamian. Tylko żar, ból, krew,
piasek, zapach, wodę… pragnienie. Nie będę się oglądał na czas. Czas jest
gorzki jak piasek, oślepiający jak słońce, ostry jak ból i żar i nieubłagany
jak pragnienie.”
Przypomnę sobie jedyną drogę.
Może powinien jeszcze poczuć czas, jeszcze odrobinkę, ale
przecież chciał być wolny. A wydawało mu się, że droga, której sobie nie
przypomniał, go uwolni.
Dlatego nie czuł już czasu.
Zamknął oczy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz