wtorek, 7 kwietnia 2015

Gdzie są uczucia?

Dzisiaj, oczywiście na przekór temu, co obiecywałam, będzie kolejna podwójna opinia ;)


Co mogą mieć ze sobą wspólnego "Intruz" Stephenie Meyer i "Tajemnicze smoczego azylu" Brandona Mulla?
Odpowiedź jest zaskakująco prosta: uczucia. No i może emocje.
Ale o tym za chwileczkę, najpierw po kolei króciutko o każdej z książek...

Obie naprawdę polecam. Co prawda seria "Baśniobór" jest przewidziana raczej dla młodszych czytelników, ale ja i tak nie mogę się od niej oderwać. Mam wrażenie, że każda kolejna część jest lepsza. Czwarta część dosłownie zwaliła mnie z nóg genialną intrygą i zakończeniem, o które byłabym wściekła, gdybym pod ręką nie miała piątej części.

W dużym skrócie "Baśniobór" opowiada o rezerwacie magicznych istot, którego opiekunowie i ich wnuki muszą nieustannie bronić przed przeróżnymi zagrożeniami. Dodatkowo czekają ich przygody w innych rezerwatach - muszą bowiem znaleźć klucze do więzienia demonów, zanim uczyni to Stowarzyszenie Gwiazdy Wieczornej, które chce te demony uwolnić.
To w naprawdę dużym skrócie, polecam książkę zarówno młodym jak i starym ;) Naprawdę wciąga, momentami wbija w fotel lub wymusza łzy - raz śmiechu, raz smutku.


Co do "Intruza" to jest to książka dla starszych czytelników; książka, która zaskoczyła mnie naprawdę pozytywnie. Po lekturze "Zmierzchu" nie spodziewałam się niczego ambitnego, co najwyżej kolejnej książki "na odmóżdżenie". Mocno się zdziwiłam.
Wyobraźcie sobie świat, który opanowały dusze - stworzenia łagodne i pokojowe, które nareszcie ocaliły ludzi od głodu, wojen, które ochroniły środowisko, które nie kłamią, nie kradną... Są idealne. Jedyny mankament to ich tryb życia. Mówiąc krótko: pasożytniczy. Te maleńkie srebrne istotki wszczepiają się w ludzi i tłamszą ich umysły, używając ciał do własnych celów.
Historia opowiada o duszy wszczepionej do ciała, które stawia opór.
A co gorsza, do ciała, którego uczucia ostatecznie zaczynają rządzić duszą.

I tutaj zacznę gadać o tytule postu.
Obydwie książki ukazują bardzo ciekawe zjawisko - umieszczenie uczuć... w nas.
Starają się (choć nie to jest głównym tematem) odpowiedzieć na pytanie, czy uczucia/emocje należą do umysłu, czy do ciała. I tak widzimy, jak w "Intruzie" uczucia Melanie (ciała - żywiciela) przechodzą na Wagabundę (dusza - pasożyt).
Z drugiej strony ostatecznie Wagabunda pomimo miłości do ukochanego Melanie odnajduje szczęście i wchodzi w związek z innym chłopakiem, niejednokrotnie tłumacząc mu, że go kocha, natomiast że nie kocha go jej ciało.
W "Baśnioborze" sprawa wygląda zasadniczo podobnie - pomijając fakt, że nie do końca dotyczy ludzi.
Mam na myśli smoki.
Smok w ludzkiej postaci może nie chcieć skrzywdzić człowieka, natomiast po przemianie w zwierzę prawdopodobieństwo, że go zje, gwałtownie rośnie. Dlaczego?
Ostatecznie, chociaż zmienia się ciało, umysł pozostaje ten sam.
Można by oczywiście spróbować rozdzielić uczucia i emocje, jedne przyporządkować ciału a drugie umysłowi, ale co stanie się w kolejnej niesamowitej baśnioborskiej sytuacji?
Nie mam pojęcia, jak opisać to, co się stało, żeby nie zepsuć frajdy czytania.
Może niech Ci, którzy chcą przeczytać "Tajemnice Smoczego Azylu" pominą kilka poniższych linijek ;)
A mianowicie w książce (mówiąc baaaardzo ogólnikowo) pewien człowiek zakochał się w innym człowieku. Zmuszony do mówienia prawdy (przez czary nie do obejścia) wyznał, że naprawdę zależy mu na tym człowieku.
Po czym bam, bam!
Zmienił się w smoka i prawie zabił swoją rzekomo miłość! W pełni świadomie, przesiąknięty złem do szpiku kości, zamordował kilka osób i nic sobie nie robił z tego, że w ludzkiej postaci naprawdę mu na niektórych zależało.
Albo był świetnym aktorem, albo wmówił sobie uczucia, których nie czuł, albo naprawdę jego smocza natura pokonała ludzką.
Smutne.
No cóż, troszkę się rozgadałam.
Zachęcam wszystkich do obalania moich poglądów, ale, ale!
Najpierw przeczytajcie książki!
Komentujcie, oceniajcie, zapraszam też na stronę Sztambucha na facebook'u!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz